Quantcast
Channel: Zaplątana w historię... » ceny przed wojną
Viewing all articles
Browse latest Browse all 13

Lokale, wycieczki, sztuczne zęby – ceny przed wojną

$
0
0

Rok się kończy, niemal cały wypełniony Sierożą. Przeglądam notatki z Centralnego Archiwum i z Chełma, zdjęcia, które wtedy zrobiłam. Jest jeszcze parę szczegółów, być może już nie tak bardzo istotnych, choć w momencie, kiedy sobie je notowałam wszystkie były dla mnie niezwykle ważne. Bo dzięki nim mogłam zanurzać się w tamtym czasie, w tamtych realiach i wyobrażać sobie, jak wyglądało życie w Chełmie przed wojną. Jak mogło wyglądać życie „mojego” Sierożki. Już nie odbieram tego tak bardzo emocjonalnie, bo to, co najważniejsze wiem przecież i te wszystkie szczególiki nie zmienią faktu, że Sieroża po prostu wybrał inną kobietę, nie moją babcię. Udało mi się, przynajmniej w tej kwestii, odzyskać jaki taki spokój, już tak nie przeżywam. Ale nadal lubię sobie wyobrażać, jak to wtedy było…
Pewnie nie wszystko dotyczyło go personalnie – bo wątpię, by mąż i ojciec rodziny bywał w lokalach, o których dowiedziałam się przy okazji znalezienia informacji o … zakazie wstępu dla żołnierzy z chełmskiego garnizonu. Chociaż - kto wie?
Ale na przykład zakup opłatków przed Bożym Narodzeniem pewnie i dla niego był istotny. W grudniu 1935 roku w jednym z rozkazów dziennych podano, że opłatki wigilijne dla pułku oraz rodzin oficerów i podoficerów są dostępne „za zwrotem kosztów tj. 25 gr za paczkę” czyli niewiele mniej niż kilogramowy bochenek chleba w tamtym czasie. Ostatni świąteczny urlop Sieroża otrzymał w dniach 22-28 XII 1938r. Rok później święta spędzał już w stalagu…

No, a wracając do chełmskich lokali przed wojną – legioniści chyba nie zawsze zachowywali się tam przyzwoicie, bo znalazłam kilka rozkazów zabraniających im wstępu do niektórych z nich. 24 maja 1935 roku dowódca zarządził:
” Z powodu awantur, jakie ostatnio miały miejsce między podoficerami a osobami cywilnymi zabraniam do odwołania odwiedzać przez podoficerów i szeregowych następujących lokali:
1) Restauracji „Nowa Gospoda” Józefa Legaja przy Lubelskiej 85 (w znalezionej w sieci jednodniówce jest to nr 86)
2) Dancingu Władysława Brysia przy Lwowskiej Nr1″
Cóż to musiały być za awantury, które skłoniły dowódcę do wydania takiego zakazu? To był czas tuż po śmierci Marszałka, czas żałoby narodowej (która trwała 6 tygodni – do 23 czerwca!) i to na pewno dodatkowo wpływało na fakt, że takie nielicujące z honorem żołnierza zachowania były jakoś piętnowane.
Ale w sierpniu, dokładnie 24 sierpnia, tego samego roku dowódca wydał kolejny zakaz. Tym razem obejmował „wszystkich wojskowych” i dotyczył restauracji „Adrja” przy Lubelskiej 73. Wkrótce również przypomniano, że nie wolno bywać także w herbaciarni Wincentego Chromiaka przy Lubelskiej 156. Zakaz dotyczący tego ostatniego lokalu wydawano już kilkakrotnie, a „szeregowi nadal tam chodzą! Pouczyć!”
Dziś pod tymi adresami nie ma już tamtych przybytków. Pod adresem herbaciarni Chromiaka jest salon kosmetyczny. Tam, gdzie była „Adrja” ma swoją siedzibę bank. Na miejscu „Nowej gospody” sprzedawane są meble z Belgii. Tam gdzie „dansingowało” się u Brysia, sprzedaje się aparaty słuchowe.
Pewnie obecni dzierżawcy czy właściciele nie wiedzą nawet o tym, jak dobrze bawili się tam przed wojną żołnierze z 7 pułku.

Znalazłam też kolejną informację o bardziej ekskluzywnej rozrywce: ofertę skierowaną do tych, których było na nią stać, czyli pewnie wyłącznie do oficerów. W dniach 5-29 kwietnia 1939 roku Towarzystwo Gdynia-Ameryka Linie Żeglugowe Sp.Ak. urządzało „wycieczkę wiosenną Hiszpania-Riwiera-Marocco”. Trasa wycieczki zawierała m.in. Valencię, Niceę, Palmę de Mallorcę, Lizbonę, Amsterdam i miała z założenia trwać dokładnie 23 dni i 19 godzin. „Wyłącznie do wiadomości oficerów” podawano informację, że Zarząd Towarzystwa przyznał „panom oficerom i ich żonom 50%zniżki od ceny nominalnej”, tj. w grupie I 590zł zamiast 1180zł, a w grupie VII 395zł zamiast 790zł (te grupy były zapewne zależne od wybranego standardu). Plus koszt wycieczek lądowych – 144zł. St. sierż. Mirowski, mający na utrzymaniu rodzinę, ze swoimi poborami w wysokości około 250 zł (tyle wynosił sam dodatek służbowy dowódcy pułku, a także jego zastępcy) chyba nie mógł sobie pozwolić na podobny zbytek. Ale jako kancelista na pewno widział takie ogłoszenia, nawet jeśli były przeznaczone wyłącznie do wiadomości oficerów.

Mógł za to korzystać z usług lekarza dentysty Gelbarda przy Pijarskiej 1 - bo i o tym pisało się w rozkazach dziennych. Jeden z nich podaje cennik dra Gelbarda, który chyba głównie zajmował się protetyką. Można tam znaleźć informację, że za koronę ze złota 22 kar. trzeba było zapłacić 12-15 zł, a za złoty ząb – 15-20 zł. Korony i zęby ze złota białego kosztowały odpowiednio: 14-18zł i 18-22zł. Korony platynowe - nawet 28zł. Najtańsze były „zęby sztuczne w kauczuku” – 3-5 zł. A reperacja protezy – 4 zł.

Za tonę węgla trzeba było wtedy zapłacić prawie 35 zł. I to był wydatek, który rodzina Mirowskich na pewno uwzględniała w swoim budżecie. Mieszkanie na Reformackiej było opalane węglem, który jeszcze trzeba było wnieść na drugie piętro. Wyobrażam go sobie, jak taszczy węglarkę po schodach, na których stałam w pierwszych dniach lipca tego roku i gdzie tak mocno waliło mi serce. Może uda mi się kiedyś wejść do tego mieszkania, w którym teraz nikt nie mieszka i odnaleźć coś, co tylko ja będę mogła skojarzyć z Sierożką?
W „okresie grzewczym” rodzina Sieroży zużywała około tony tego paliwa – tak przynajmniej wynika z wysokości comiesięcznych potrąceń na liście uposażeń. Ale nawet jeszcze w czerwcu(!) 1939 roku przy jego nazwisku jest potrącenie za węgiel w wysokości 15 zł, a przecież zbliżały się wakacje. Może robił zapasy na następną zimę? Musia z dziewczynkami miała już wtedy sama sobie radzić – nie tylko z ogrzewaniem. Czy mógł to przeczuwać?


Viewing all articles
Browse latest Browse all 13

Latest Images

Trending Articles